środa, 9 marca 2016

3.Mój domek


         Dotknęłam dłonią policzka Jacoba i pokazałam mu mosiężny kluczyk, który dostałam dzisiaj od dziadków oraz nas dwoje idących lasem w stronę mojego nowego domku. Skinął tylko głową i poszedł powiedzieć Belli, że idziemy. Zanim wrócił wyszłam przed dom. Stałam tak zastanawiając się, jak wygląda jego wnętrze. Esme go urządzała, więc musiał być piękny. Wiedziałam tylko tyle, że jest w nim salon, a w salonie jest kominek, nad którym mogę sobie powiesić prezent od Alice i Rose. Zaczął wiać delikatny wiaterek. Zamknęłam oczy. Wiatr rozwiewał moje piękne, długie, kasztanowe loki. Sprawiał, że czułam się leciutka jak piórko. Dawał wrażenie jakbym unosiła się kilka centymetrów nad ziemią. Otwarłam oczy. Przede mną stał Jake i uśmiechał się szeroko.

- Słodko wyglądasz z tym rozmarzonym uśmiechem – szepnął – o czym myślałaś księżniczko? – nazywał mnie tak od zawsze, jednak od jakiegoś czasu sprawiało mi to większą przyjemność niż kiedyś. Dotknęłam jego policzka, oczywiście delikatnie się zarumieniłam i pokazałam mu o czym myślałam przez tą chwilę, kiedy na niego czekałam – Latać ci się zachciało? – zapytał z łobuzerskim uśmiechem i zanim zdążyłam odpowiedzieć złapał mnie za biodra i podniósł wysoko do góry obracając się wokół własnej osi. Uśmiechnęłam się i rozłożyłam szeroko ramiona. Tak dawno tego nie robił, a zawsze tak bardzo to uwielbiałam. Postawił mnie na ziemi – Chodźmy już. Inaczej do rana tam nie dojdziemy – zażartował. Poszliśmy powoli. Ludzkim tempem w stronę lasu. Jake jak to Jake zawsze próbował mnie rozśmieszyć, zawsze dbał o to, żebym była zadowolona, radosna i uśmiechnięta. Kiedy było mi smutno, wystarczało, że był, a humor od razu mi się poprawiał. Nie jedna dziewczyna na świecie chciałaby mieć takiego przyjaciela jak mam ja, ale mi to już nie wystarczało. Chciałam żeby był kimś więcej niż tylko moim przyjacielem. I choć nikomu tego nie powiedziałam i nie powiem, Jacob bardzo mi się podoba, oczywiście mówię teraz o wyglądzie. Jest niesamowicie przystojny. Jego ciemna karnacja pięknie kontrastuje z białymi zębami. Czarne włosy idealnie pasują do ciemno brązowych, dużych oczu Indianina. A te jego mięsnie… - Ness? Ziemia do Renesmee. Jesteś tam? – czy ja naprawdę o tym myślałam? Co się ostatnio ze mną dzieje…

- Przepraszam, trochę się zamyśliłam – uśmiechnęłam się do niego przepraszająco. Właśnie staliśmy przed drzwiami domku. Był piękny, piętrowy. Do drzwi wejściowych prowadziła kamienna ścieżka, a później kilka schodków na werandę. Ściany do wysokości schodów pokrywały owalne kamienie, a reszta pokryta była ciemnozielonym tynkiem.

- Daj kluczyk – powiedział Jacob z uśmiechem.

         Grzecznie podałam mu klucz i weszliśmy do środka. Korytarza nie było. Od razu wchodziło się do salonu, w którym już wisiał obraz ze mną i Jacobem pod postacią wilka. Cały domek urządzony był bardzo nowocześnie, w moim stylu. Dominował fiolet, czerwień, srebro i jasne odcienie szarości, jednak babcia nie zapomniała o delikatnych akcentach zieleni. Z tyłu domku był maleńki ogródek, kilka krzewów róż i nie wielkie oczko wodne, w którym pływały złote rybki.

- Zostaniesz tu dzisiaj ze mną? – zapytałam Jacoba. Widziałam, że był zadowolony moją propozycją, ale również zdziwiony. – Nie chcę pierwszą noc tutaj być sama – wyjaśniłam. Uśmiechnął się.

- Chętnie z Tobą zostanę – mówiąc to delikatnie mnie przytulił. Spuściłam wzrok zasłaniając twarz lokami, aby nie mógł zobaczyć rumieńców na moich policzkach. Jake nie jest głupi. Szybko zrozumie co się dzieje, pewnie nawet szybciej niż ja, a nie chciałabym, żeby to zniszczyło jakoś naszą przyjaźń. – Nessie – nadal nie podnosiłam wzroku – Popatrz na mnie – poprosił – wciąż czułam, że pieką mnie policzki. Widząc, że prośbami nic nie wskóra, położył dłoń pod moją brodę i stanowczym, a zarazem bardzo delikatnym ruchem uniósł moją twarz do góry. – Tyle razy widziałem jak się rumienisz, a ty dalej się tego wstydzisz? Powiedz kto zna cię lepiej ode mnie? – zapytał – Znam cię od pierwszych sekund twojego życia, Nessie, wiem, że coś się dzieje. Przede mną nic nie ukryjesz. – czyli od początku wiedział, że coś się zmieniło. A ja i tak starałam się to ukrywać.

- Możemy dzisiaj o tym nie rozmawiać? – zaproponowałam – Jak będę gotowa to na pewno ci powiem o co chodzi. Ale jeszcze nie teraz – chyba go przekonałam bo zapytał:

- To co będziemy dzisiaj robić? – uśmiechnęłam się do niego i dałam mu buziaka w policzek, po czym szepnęłam : „dziękuję”.

- Hmm… A może obejrzymy jakiś film? – Jacob uśmiechnął się łobuzersko i już chciał coś powiedzieć, ale mu przeszkodziłam – Oczywiście tym razem ty go wybierasz – zaśmiał się cichutko i podszedł do szafki pod telewizorem wybrać film.  Jakoś nie byłam zdziwiona, kiedy oznajmił mi, że jego wyborem jest : „Titanic”. Uwielbiałam ten film. Jake też bardzo go lubił. Mój przyjaciel włączył płytę i usiedliśmy na kanapie.

         Po dwóch godzinach zaczęłam się robić senna. Oparłam się o Jacoba, a on objął mnie ramieniem. Po kilku minutach zasnęłam. Kiedy się przebudziłam, wnosił mnie po schodach na górę. Położył mnie na dużym małżeńskim łóżku, przykrył kołdrą i chciał odejść.

- Zostań ze mną – powiedziałam łapiąc go za rękę. Już chciał usiąść koło łóżka, kiedy znowu mu nie pozwoliłam – Jake nie wygłupiaj się. Tutaj jest tyle miejsca a ty chcesz spać na podłodze? – słysząc moje słowa uśmiechnął się delikatnie i położył obok mnie na plecach. Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem i zasnęłam.

         Śniło mi się, że chodziłam z nim za rękę po plaży w La Push. Świeciło słońce, było cieplutko, ale nikogo oprócz nas nie było na plaży. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy się, świetnie się bawiliśmy. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i parą jednocześnie. To wspaniałe rozwiązanie. Zawsze możesz porozmawiać z tą drugą osobą, wyżalić się komuś kto zna cię najlepiej. Kiedy coś jest nie tak, to właśnie on zauważy to pierwszy. Nagle sceneria snu zaczęła się zmieniać. Byłam sama w środku lasu. Biegłam. Uciekałam przed czymś. Nagle się obudziłam.

         Otwarłam oczy. Nadal przytulałam się do Jake’a, a on jeszcze spał. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć, jednak już byłam wyspana. Leżałam tak i cieszyłam się tą chwilą. Wiedziałam, że szybko się nie powtórzy. Mój przyjaciel ostrożnie się poruszył. Udawałam, że śpię. Zaczął delikatnie smyrać mnie po ramieniu. Nie wiem ile to trwało, ale chciałam zatrzymać czas, żeby ta chwila nigdy się nie skończyła. Westchnęłam cichutko i zaraz tego pożałowałam.

- Nie ładnie tak udawać, że się śpi – powiedział Jake i rzucił we mnie poduszką, w tym momencie rozpętał wielką walkę na poduchy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz