środa, 9 marca 2016

1. Co się ze mną dzieje?


         Rano obudziłam się w moim pokoju. Był piękny. Ściany w kolorze fiołkowego fioletu, jasne meble i ciemno fioletowa pościel w białe kwiaty, podobnie jak firanka. Wesołym krokiem poszłam do łazienki, wzięłam ciepły prysznic, umyłam włosy i poszłam do garderoby wybrać strój na dzisiaj. Postanowiłam ubrać czarne rurki, czerwono-fioletową koszulę w kratę i ciemne buty na wysokim obcasie. Włosy zdążyły mi już wyschnąć, więc spięłam je w wysoki koński ogon i zeszłam na dół. Rodzice od lat próbują przekonać mnie do ludzkiego jedzenia, jednak jedyne co mi smakuje, to lody owocowe i napoje.

            Po chwili postanowiłam, że nie będę siedzieć w domu, a nie mogłam iść do dziadka Carlisle’a, bo wszyscy są na polowaniu. Nie wierzę, że Alice myślała, iż się na to nabiorę, ale nie będę jej przeszkadzać, niech się trochę pobawi. Postanowiłam, że w takim razie pójdę do Jacoba. Wyszłam z naszej chatki, z opowieści rodziców wiem, że dostali ją od dziadków zaraz po przemianie mamy. Ruszyłam biegiem w stronę La-Push. Mimo że jestem tylko pół-wampirem, biegam szybciej i jestem tylko trochę słabsza od Emmetta, bo w moich żyłach i tkankach nadal jest krew, tak jak u nowonarodzonych wampirów. Minęły może dwie minuty i byłam na miejscu. Podeszłam do drzwi i zapukałam, otworzył je tata Jake’a:

 - Cześć Billy, jest Jacob? – zapytałam uśmiechając się serdecznie. Zawsze bardzo lubiłam tego starszego mężczyznę. Mimo że porusza się na wózku jest zawsze pełen energii.

  - Nie, ale poszedł przed chwilą na plażę. Na pewno go dogonisz – uśmiechnął się i pokazał mi, w którą dokładnie stronę pobiegł mój przyjaciel.

            Po chwili już byłam na miejscu. Zauważyłam Jacoba kilkadziesiąt metrów dalej, rozmawiał z Sethem, który w tym momencie mnie zauważył. Przyłożyłam palec do ust, na znak, żeby nic mu nie mówił. Podbiegłam do niego cichutko i wskoczyłam na plecy, zasłaniając oczy. Na początku był zaskoczony, ale po chwili już wiedział, że to ja i tak jak kiedyś zaczął mną podrzucać. Nasz przyjaciel chyba to sobie przypomniał, bo zaczął tarzać się po piasku. Minęło dobre dziesięć minut zanim się opanował. Kiedy był już wstanie samodzielnie wstać, przytulił mnie i szepnął na ucho: „Wszystkiego najlepszego!”. Uśmiechnęłam się i powiedziałam ciche: „Dziękuję”, po czym postanowiłam, że pora trochę się pośmiać. Kiedy Jake oglądał pływające przy brzegu ryby, pochlapałam go wodą. Zrobił bardzo dziwną minę i widziałam, że coś knuje…

 - Oj Nessie, Nessie – spojrzał na mnie i już wiedziałam, co chce zrobić. Wziął mnie na ręce i powiedział – Szkoda niszczyć takie ładne ubrania – i wrzucił mnie do wody. Nie byłam mu dłużna i pociągnęłam go za sobą. Teraz oboje leżeliśmy  w wodzie i śmialiśmy się z miny Setha.

            Wstałam i wybiegłam na brzeg. Zrobiłam minę obrażonej dziewczynki i odwróciłam się na pięcie, żeby odejść. Jacob oczywiście się na to nabrał. Podszedł do mnie i poprosił, żebym została jeszcze chwilę, po czym mnie przytulił. Zarumieniłam się, bo rzadko się przytulaliśmy. Kiedy poczułam jego dłonie na swoim ciele przeszedł mnie miły dreszczyk. Nie wiedziałam co się dzieje.

 - Jake, nie obraź się, ale naprawdę muszę już iść – skłamałam. Musiałam wszystko sobie przemyśleć – Do zobaczenia – odwróciłam się i poszłam do domu. Szłam przez las bardzo powoli i myślałam o wszystkim co ostatnio dzieje się w moim życiu. Coraz częściej w obecności Jacoba przechodziły mnie miłe dreszcze, nawet, gdy przez przypadek przejechał opuszkami palców po mojej skórze. Często się rumieniłam, wystarczyło tylko spojrzeć w jego oczy i już krew napływała mi do policzków. Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się w swoim pokoju. Podeszłam do okna i usłyszałam chrząknięcie. Spojrzałam na łóżko, a na nim siedział uśmiechnięty Jake.

 - Długo ci zeszło – powiedział patrząc mi w oczy, co wywołało rumieniec – Zupełnie jakbyś szła ludzkim tempem.

 - Bo tak szłam – przyznałam szczerze i odwróciłam wzrok, aby schować choć trochę rumieniec. Podszedł do mnie od tyłu, złapał za ramiona i odwrócił przodem do siebie. Patrzyłam na swoje stopy.

- Spójrz na mnie – poprosił szeptem. Nadal tępo wpatrywałam się w podłogę. Zdjął jedną rękę z mojego ramienia i palcem wskazującym uniósł moją głowę do góry, tak żebym na niego spojrzała. Oczywiście zarumieniłam się jeszcze bardziej. Chciałam się odwrócić, żeby tego nie zauważył, ale mi nie pozwolił. – Nessie, co się dzieje? Dlaczego tak szybko uciekłaś z plaży? I dlaczego szłaś tutaj tak wolno? – zadawał pytanie za pytaniem. Na żadne z nich nie chciałam odpowiadać – za każdym razem, jak na ciebie patrzę odwracasz wzrok… Ness, księżniczko o co chodzi? – nazywał mnie księżniczką od zawsze, jednak nigdy nie było to aż tak miłe. Po całym moim ciele przeszło przyjemne ciepło, a policzki zaczęły piec mnie jeszcze bardziej.

- Nic się nie dzieje – skłamałam – a szłam tak wolno, bo miałam ochotę na spacer – odważyłam się spojrzeć w jego oczy i od razu tego pożałowałam. Kiedy tylko zobaczył wyraz moich upewnił się, że kłamię.

- Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od zawsze, mi możesz wszystko powiedzieć – próbował zachęcić mnie do mówienia

- Jake, wiem, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale naprawdę nie wiem co się dzieje – znowu kłamałam. Teraz już doskonale wiedziałam co się dzieje. – Chyba powinnam się przebrać – powiedziałam, żeby zmienić temat – Alice mnie zabije, jeśli w takim stroju pojawię się na przyjęciu niespodziance.

- Tak chyba masz rację – uśmiechnął się delikatnie – ale pamiętaj, nie skończyliśmy jeszcze tej rozmowy – skinęłam głową i poszłam się przebrać.

            Założyłam krótką błękitną sukienkę na ramiączkach, którą dostałam  niedawno od Rose. Była piękna. Na wcięciu talii miała troszkę ciemniejszy pasek z granatowymi kryształkami. Do tego założyłam granatowe sandałki na koturnie, rozpuściłam i wyprostowałam włosy. Wybrałam biżuterię i ruszyłam do domu dziadków. Uwielbiałam biegać. Ten wiatr we włosach. Tyle pięknych krajobrazów. Przyznam wam się, że nie lubię pająków, jednak kropelki rosy na pajęczynie wyglądają magicznie. Delikatnie połyskują w blasku zachodzącego słońca i „tańczą”  na sieci. Powoli zbliżałam się do rzeki. Alice przeszła samą siebie. Ta niska wampirzyca o urodzie chochlika obwiesiła balonami wszystkie drzewa od rzeki aż do domu Cullenów. Nie lubiłam mówić do nich „ciociu” czy „wujku” byli za młodzi. A Carlisle i Esme? Wyglądali jakby mieli trochę ponad trzydzieści lat, a byli moimi dziadkami. Za to ja wyglądałam już jak szesnastolatkę. Od urodzenia rosłam bardzo szybko, jednak z każdym dniem coraz wolniej. Jeszcze rok i na wieki przestanę się zmieniać. Tylko włosy, one nadal będą rosły. Zrobiłam jeszcze kilka kroków i stanęłam przed drzwiami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz